sobota, 4 sierpnia 2012

ECO DIY portrety uczestników

Uczestnicy i ich realizacje (fot. Łukasz Skąpski)

Łukasz Skąpski i wiata

Jurek Kosałka i kulka

Bogdan Achimescu i pustelnia

Łukasz Jastrubczak i stół do ping ponga

Łukasz Jastrubczak, Małgorzata Mazur i leżak

Agata Zbylut i maszynka do robienia baniek mydlanych

Kamil Kuskowski i wystawa malarstwa (w plenerowej odsłonie Galerii Zona)

Arek Piętak, elektrownia rowerowa i fotel

Daniel Rumiancew i kaloryfer z drewna

Jarek Hulbój i kabina prysznicowa

Jarek Hulbój i ławka wielofunkcyjna

Łukasz Skąpski i domek 

Artur Rozen i skrzynki do sortowania śmieci

Julita Wójcik i ławka 

Julita Wójcik i mata prysznicowa

Jacek Niegoda i pasek do spodni


Jacek Zachodny, Jurek Kosałka i pomost na wodzie

Jacek Zachodny i but do chodzenia po wodzie


Małgosia Szymankiewicz i domek na palach

Małgosia Szymankiewicz i psia buda

Małgosia Szymankiewicz i lampa 1


Małgosia Szymankiewicz i lampa 2

Obóz ECO DIY się skończył. Pora na moje podsumowanie

Oto moje podsumowanie.

Obóz działał, jego idea się sprawdziła. Udało się zaprosić otwartych na nowe doświadczenia artystów (plus kilku teoretyków). Udało się stworzyć całe obozowisko z jego praktycznym wyposażeniem. Powstała wiata, grządki z ziołami, domek noclegowy (staraniem Łukasza Skąpskiego i jego pomocników pana Zbyszka i Przemka), stanowisko do zmywania naczyń (autorstwa Przemka), kabina prysznicowa (Łukasz Skąpski i Jarek Hulbój), piecyki do szybkiego gotowania (Łukasz Skąpski i Bogdan Achimescu)  i szereg drobniejszych usprawnień: mata prysznicowa, wieszaczki, podstawki, konewka (Julita Wójcik). Założenie było przecież takie, że uczestnicy starają się być – na ile się da – samowystarczalni. Oczywiście, w ciągu krótkiego czasu dwóch tygodni nie da się zrobić wielu rzeczy… Nie da się na przykład uprawiać warzyw i sprawić, żeby w tak krótkim czasie dojrzały. Udało się także stworzyć mnóstwo prac innego rodzaju, mniej lub bardziej „odklejonych” od praktycznych potrzeb czy imperatywu użyteczności. Przeprowadziliśmy wiele dyskusji (powstała nawet księga zawierająca koncepcje nowych prac, szkice wykonawcze, jak również zapisy wielkiej ilości aforyzmów i złotych myśli, które udało nam się stworzyć w trakcie rozmów).

Gdy, patrząc z perspektywy czasowej, zastanowić się nad ideą campu ECO DIY, to widać, że realizowała się w kilku płaszczyznach. Pierwszą był niewątpliwie proces. Było działanie, w które zaangażowała się grupa ludzi, zaproszonych przez kuratora i autora idei. Warto podkreślić także, że było to nie tylko działanie, ale i po prostu bycie razem grupy ludzi zgromadzonych na kawałku starego nadbrzeża portowego i zdanych na skromne warunki bytowania. Ta wspólnota wymuszała brak konkurowania ze sobą i przyjacielskie stosunki. Sprawiała, że więcej niż zazwyczaj rozmawialiśmy, a co do treści rozmów, to nie były tak nudne, jak zwykle gdy spotykają się ludzie z tego samego środowiska. Przeciwnie, rozmowy dotyczyły mnóstwa różnorodnych spraw (zasady uprawy ziół, czym jest porządek, jakie są najskromniejsze, bazowe warunki godnego życia itp.), ale często także naszej grupy i tego, jak ona ma funkcjonować. Powstał ważny spór. Łukaszowi Skąpskiemu bardzo zależało na tym, żeby grupa rządziła się sama, bez szefa. Idea anarchiczna i zdaniem części z nas, niewykonalna, utopijna. Według Jarosława Hulbója czy Jerzego Kosałki, grupa potrzebuje lidera lub liderów. Stąd właśnie drugą płaszczyzną był proces naszego dyskutowania o projekcie, o tym, co my właściwie robimy, czy to ma sens (i jaki, dla kogo), jak jesteśmy postrzegani z zewnątrz, jaki jest cel obozu – był to proces zdobywania świadomości. Trzecią płaszczyzną, na której realizowała się idea obozu, były same realizacje, których powstało zaskakująco wiele, zaskakująco różnorodnych. Przez nie, przez zrealizowane prace, nawiązywaliśmy przecież dialog ze światem zewnętrznym. Ten kontakt ze światem poza obozem, komunikowanie naszej idei był kolejnym tematem naszych gorących dyskusji. Wspólnotowość, działanie, dyskusje a wszystko to w ramach „zrób to sam”, poradź sobie w dżungli wielkiego miasta, przeżyj w dobrym zdrowiu i stanie ducha.

Łukasz Skąpski powołuje się na ideę ekologicznego dizajnu, zrównoważonego projektowania. Ja bym dodała do tego także idee rosnącego w siłę ruchu Slow – nie tylko Slow Food, ale i Slow Life. Zwolnij tempo życia, przypomnij sobie jak wyglądają proste ręczne prace, jak się razem pracuje, gotuje, rozmawia, milczy.

Często spieraliśmy się o działanie społeczne obozu ECO DIY. O jego cel i czy dobrze się stało, że przybrał formę laboratorium. Sytuację relatywnego zamknięcia wymusiło położenie obozowiska: w samym centrum miasta, ale trudno osiągalne. Miejsce zresztą było zakodowane w pamięci Szczecinian jako portowe, dostępne tylko za przepustkami. Teraz to nie była już prawda. Ale pamięć miejsca trwała. Tutaj zresztą otwiera się kolejna, a rzadko wspominana płaszczyzna projektu: pamięć. Pamięć dotycząca spontanicznej działalności ludzkiej i zaradności w czasach PRL, która przetrwała do dzisiaj, a która owocowała domkami działkowymi przerobionymi z kiosków Ruchu czy autobusów. Podobne „slumsy” istnieją przecież dzisiaj w popularnych miejscach wypoczynku, chociażby w Międzyzdrojach. To one właśnie miały zainspirować Łukasza do stworzenia pomysłu na obóz ECO DIY.

Jednak pamięć nie dotyczyła tylko historii najnowszej, lecz i tej dawniejszej. Port, na terenie którego obozowaliśmy, stanowił wielki, dzisiaj jeszcze częściowo czynny kompleks istniejący tutaj… od średniowiecza (ta zabudowa była w większości z końca XIX wieku). Za nami, oprócz czerwonych, ceglanych zabudowań, ciągnących się setkami metrów domków o rozmaitym przeznaczeniu (składy i biura), stał wielki betonowy kolos: bunkier przeciwlotniczy, którego na grząskim terenie nie dało się ukryć w ziemi. Tak zatem kurator i autor projektu wymyślił warsztaty upcyclingu i recyclingu nie tylko dla rzeczy materialnych, lec także i – w pewnym sensie – dla pamięci.

Jak wspominałam, często rozmawialiśmy o celu projektu. Bo ten projekt był eksperymentem: sprawdzić ideę, zobaczyć co z niej wynika. Czy grupa sama się zorganizuje, czy ktoś będzie nocował w skonstruowanych właśnie domkach i „kapsule”, co w ogóle uda się zbudować – i z jakich materiałów. Było to laboratorium idei i form. Stąd właśnie to relatywne zamknięcie, pewne oddzielnie się od miasta. Jednocześnie znalazł się też cel społeczny. Obozowisko można było odwiedzać, zaplanowano dzień otwarty, odnotowaliśmy też całkiem spore zainteresowanie mediów. Osoby wybierające się na przedstawienie teatralne, odbywające się w ramach festiwalu Spoiwa Kultury, a grane na tym samym nadbrzeżu, podchodziły do nas z pytaniami co tu się właściwie dzieje, co to jest, dlaczego to robimy itd. Dlatego też ECO DIY stał się rozsadnikiem idei, miejscem wzorcowym, z którego idee „zrób to sam” mogą się rozprzestrzeniać.

Wracając do warstwy najbardziej widocznej, czyli realizacji. Projekty, które powstały, można podzielić na kilka grup. Zależnie od kryteriów, a zatem na przykład wedle stopnia użyteczności, wedle stopnia odejścia od tejże – pewnej metaforyczności czy absurdalności działającej wszak na dizajn ożywczo. Wedle zastosowanych materiałów i funkcji. Omówmy je pokrótce

Realizacje praktyczne wymieniłam na początku. Przypomnijmy: wiata, domek noclegowy, kabina prysznicowa, piecyki do szybkiego gotowania (Łukasz Skąpski plus pomocnicy), stanowisko do zmywania naczyń (Przemek) i szereg drobniejszych usprawnień: mata prysznicowa, świeczniki, wieszaczki, podstawki, konewka (Julita Wójcik), skrzynie do sortowania śmieci (Artur Rozen), stolik z opony samochodowej, klapki, pasek (Julita Wójcik i Jacek Niegoda), psia buda, lampy (Małgosia Szymankiewicz). Sprawdziły się dobrze, nie przypominam sobie jakiejś wpadki.

Absurdalne z odcieniem użytecznym to stolik do gry w ping ponga i rakietki, i także „elektroniczny” wyświetlacz wyników rozgrywek z drewna (Łukasz Jastrubczak i Małgosia Mazur z pomocą Jacka Niegody przy rakietkach). To także sofa-leżak jeżdżąca po torach (zdecydowanie mój faworyt, doskonale do picia kawy i kontemplacji widoku miasta z drugiego brzegu Odry, autorstwo: Łukasz Jastrubczak i Małgosia Mazur), domek na wysokich słupach z huśtawkami (Małgosia Szymankiewicz), wielofunkcyjna ławka (Jarek Hulbój), minielektrownia z rowerów napędzająca działanie odtwarzacza muzyki, lampki i wiatraczka, klapki (Arek Piętak).

Zupełnie absurdalne (choć to nie jest dobre słowo) to z kolei drewniany kaloryfer (jeśli ci zimno, podpal go, a się ogrzejesz, autor Daniel Rumiancew), kulka obtoczona drewnianym pyłem i trocinami (Kosałka, który był autorem także drobnych interwencji w przestrzeń obozowiska, z użyciem m.in. zabawek), samotnia do prowadzenia medytacji oraz obserwacji (nostalgiczny projekty Bogdana Achimescu), wystawa malarstwa na ścianie terminalu (Kamil Kuskowski), maszynka do baniek mydlanych (Agata Zbylut), a także rzecz właściwie poza kategoriami: pomost, a także towarzyszące jego wodowaniu akcje performance (Jacek Zachodny i Jerzy Kosałka).

Trudno mi oceniać te realizacje i tworzyć jakieś ich hierarchie. Moim zdaniem dobrze, że była tak wielka różnorodność projektów. W ten sposób ujawnił się cały potencjał idei przetwarzania – i dla życia, i dla sztuki, jego twórczy i obywatelski potencjał, a także to, co Anglicy nazywają resourcefulness, a co częściowo oddaje tylko polska „zaradność”.  Sztuka i życie. Dizajn łączy przecież obie te sfery. 

Filmy

Oto relacje filmowe: podsumowanie, przedstawienie scenerii i poszczególnych realizacji.

Film ECO DIY 1
Film ECO DIY 2
Film ECO DIY 3
Film ECO DIY 4
Film ECO DIY 5
Film ECO DIY 6

Autor koncepcji: Łukasz Skąpski
Zdjęcia: Małgorzata Mazur

Jeszcze jedna fotorelacja

A oto jeszcze jedna fotorelacja, autorki, która jeszcze na blogu się nie pojawiała: Marii Skąpskiej.
Przypomnijmy sobie jak to było z kilkoma pracami. 


Drewniany kaloryfer...


... wykonuje Daniel Rumiancew z pomocą Jarka Hulbója

 Jarek Hulbój odpoczywa na zaczątku swojej ławy wielofunkcyjnej


Prysznic z podgrzewaną wodą...







... tworzy Łukasz Skąpski, a pomaga mu z tym Jarek Hulbój


Stół do ping ponga się sprawdza

...grają Łukasz Jastrubczak i Łukasz Skąpski


Krótka historia wodnych występów










performances Jacka Zachodnego (chodzenie po wodzie) i Jurka Kosałki (Konik morski)

Jak było na samym początku

Cofnijmy się w czasie jeszcze bardziej. 
Oto kilka zdjęć Łukasza Skąpskiego. Zobaczcie jak było na samym początku, zanim betonowy plac zapełnił się naszymi produkcjami, stał się przytulny i udomowiony.